Jak SB aresztowało barszcz i kapustę z łazankami...

wspomnienia Senatora Zbigniewa Romaszewskiego

 

Zdjęcie obok: Gościny przy kościele w Mistrzejowicach udzielił I Konferencji ks. Kazimierz Jancarz

Kiedy po raz pierwszy powstał pomysł zorganizowania w Polsce Międzynarodowej Konferencji Praw Człowieka był rok 1987 i nikomu wtedy nie śniło się nawet, że system komunistyczny upadnie w całym bloku sowieckim, a w Polsce zwycięży demokracja. Idea, która zrodziła się wśród działaczy praw człowieka związanych z Komisją Interwencji i Praworządności NSZZ Solidarność, wydawała się więc bardzo śmiała i właściwie mało realna. Jak bowiem działająca nielegalnie organizacja, poddana najrozmaitszym represjom, nie posiadająca kont bankowych, własnych pomieszczeń, biur ani pracowników ma zorganizować konferencję na 1200 osób z kraju i zagranicy?

Historia aresztowania przez SB zupy należy do najzabawniejszych historii związanych z Konferencją w Mistrzejowicach.

Zdjęcie obok: Uczestnicy Konferencji składają hołd ofiarom Oświęcimia

Od momentu, kiedy SB zorientowało się, że Konferencja Praw Człowieka w Mistrzejowicach jest na najlepszej drodze do stania się rzeczywistością, podjęto pierwsze próby jej zablokowania.

Wielkim problemem organizatorów Konferencji była aprowizacja. W kraju niczego właściwie nie można było dostać i zaopatrzenie w żywność tysiąca dwustu uczestników przy pomocy zakupów, czy restauracji, które były potwornie drogie, było po prostu niemożliwe. Takiej ilości żywności nie sposób było normalnie kupić. W obliczu problemu, dwóch wybitnych działaczy krakowskich - Zbyszek Fijak i obecny poseł Jan Maria Rokita - kupiło żywe świnie. Po uboju zostały poćwiartowane i zamienione na obiady, kiełbasy, szynki. Tego typu nielegalna działalność gospodarcza dawała jedyną szansę na wyżywienie przeszło tysiąca uczestników Konferencji.

Zdjęcie obok: Senator Zbigniew Romaszewski i Ks. Kazimierz Jancarz w rozmowie z uczestnikami Konferencji

Całe to mięso (Konferencja odbywała się latem) zostało zgromadzone w Akademii Górniczo Hutniczej, nasi koledzy mieli tam jakiś kontakt w stołówce i tam to wszystko zostało zamrożone. Niestety SB w jakiś sposób dostała cynk, że w stołówce AGH są magazynowane nasze zapasy i zapowiedziano poważną kontrolę Sanepidu.

Ludzie ze stołówki zażądali, żeby to mięso w ciągu jednego dnia stamtąd usunąć, bo kontrola poinstruowana przez SB mogłaby wykazać, że prowadzą nielegalny obrót mięsem i w ogóle wywęszyć jakiś wielki skandal gospodarczy. Więc Fijak z Rokitą przewieźli to wszystko i umieścili w wannie, w łazience prywatnego mieszkania. Te setki kilogramów mięsa powoli się rozmrażały, dni były naprawdę gorące, a oni biegali po mieście, żeby znaleźć jakąś chłodnię.

Zdjęcie obok: Obrady jednej z grup

Na szczęście z tym mięsem przyjęło ich jakieś miłosierne, kobiece zgromadzenie zakonne, które dodatkowo podjęło się gotowania obiadów dla uczestników Konferencji. Kryzys został chwilowo zażegnany, wszystko przebiegało zgodnie z planem, Konferencja się rozpoczęła.

Cała impreza była oczywiście jawna, choć przygotowania do niej, do ostatniej chwili były tajne. Zaproszenie na Konferencję wystosowaliśmy nawet do generała Kiszczaka (wówczas Ministra Spraw Wewnętrznych), żeby się zorientował, jak wygląda stan praworządności w Polsce. Trzeba przyznać, że wzięcie udziału w Konferencji mogło być dla niego bardzo pouczające.

Chociaż Pan generał Kiszczak osobiście na Konferencję nie przyjechał, to przysłał na nią swojego przedstawiciela, pułkownika Godlewskiego, wtedy chyba wiceszefa Biura Śledczego MSW. Dodatkowo, na nasze zaproszenie, skierowane do Ministra Sprawiedliwości oddelegowano sędziów wojewódzkich, którzy na Konferencji stanowili dość liczną grupę. Właściwie naszego zaproszenia nie przyjął tylko ówczesny Rzecznik Praw obywatelskich, czyli Pani Ewa Łętowska, co było dla mnie dużym zaskoczeniem.

Zdjęcie obok: W wirze przygotowań - Jan Józef Lipski, Zofia Romaszewska i Stefan Starczewski

Wracając do sprawy zupy... W pewnym momencie w głowach oficerów SB jakiegoś tam wydziału zakiełkowała myśl, że uderzając w aprowizację można by nam jakoś pokrzyżować szyki. Świetnym oskarżeniem mogłaby być "spekulacja mięsem", no bo przecież skąd my tyle tego mięsa mamy na Konferencji? Obiady przyrządzane przez nasze kochane siostrzyczki były rzeczywiście bardzo smaczne i oczywiście - mięsne.

Pewnego dnia, walcząc ze spekulacją mięsem, SB postanowiło furgonetkę, która nam dowoziła cały wikt, zatrzymać. Zatrzymali. Tylko, że problem polegał na tym, że SB nie było za bardzo biegłe w regułach katolicyzmu. Furgonetkę zatrzymano oczywiście po to, żeby wykryć, jak to my nielegalnie obracamy mięsem, skąd my takie mięso mamy i czy mamy na nie przydziały, czy też ich nie mamy. Natomiast dzień do tej rewizji wybrali sobie fatalny, bo to akurat był piątek, więc siostrzyczki przygotowały postny barszcz i łazanki z kapustą...

Na zdjęciu obok: Barszcz i łazanki z kapustą, szczęśliwie uwolnione z rąk SB ...

Cała sprawa zaczęła się nieco przeciągać, obiad się spóźniał, a na Konferencji było przecież ponad czterysta osób z zagranicy, no i oczywiście pułkownik Godlewski, który też już czekał głodny. Powiedziałem mu, że dzieją się jakieś straszne rzeczy, że przy tylu gościach z zagranicy jego podwładni zatrzymali nam obiad i że jestem ciekawy, co oni w tym obiedzie chcą znaleźć... Chodził wściekły, trochę podzwonił i za chwilę obiad przyjechał. Narobili sobie wtedy okropnego wstydu.