Zbigniew Romaszewski - Logo Zbigniew Romaszewski
Romaszewski.pl: HOME / Publikacje / "Lustracja bez sądu" - Wywiad dla "Dziennika Bałtyckiego" z 28 stycznia 1998

"Lustracja bez sądu" - Wywiad dla "Dziennika Bałtyckiego" z 28 stycznia 1998

1998-01-28
Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego

 

Lustracja bez sądu

Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Barbara Madajczyk-KrasowskaWywiad opublikowany w „Dzienniku Bałtyckim” 28 stycznia 1998 roku

 

Barbara Madajczyk-Krasowska: Dlaczego chcecie zlikwidować Sąd Lustracyjny, a nie zmienić sposób jego powoływania?

Zbigniew Romaszewski: Dlatego, że wątpliwości budzi instytucja Sądu Lustracyjnego. Ponieważ można przypuszczać, że to jest sąd specjalny, a tworzenie takich sądów jest zakazane w konstytucji.

B.M-K.: Sąd Lustracyjny miał obligatoryjnie badać oświadczenia dotyczące współpracy z peerelowskimi służbami specjalnymi wszystkich osób zajmujących publiczne stanowiska.

Z.R.: W sumie tych oświadczeń byłoby około 20 tysięcy. Praktycznie więc byłoby niemożliwe rozpatrzyć i zaopiniować każde. Ponadto wszczynanie wobec wszystkich indywidualnych oświadczeń postępowania przed Sądem Lustracyjnym byłoby w gruncie rzeczy naruszeniem zasady domniemania niewinności.

B.M-K.: Jeśli ktoś był na dwóch listach - Milczanowskiego i Macierewicza i teraz pełni funkcję publiczną, a nikt nie zakwestionuje tego oświadczenia, to on może spokojnie sprawować swój urząd?

Z.R.: W projekcie wszystkie uprawnienia weryfikowania tych oświadczeń przekazujemy instytucji Rzecznika Interesu Publicznego. On ma być "adwokatem diabla", pełniącym właściwie funkcje prokuratora. Jeżeli ktoś był na tych listach, a oświadczy, że nie miał nigdy nic wspólnego z tymi służbami, to rzecznik musi zbadać istniejące archiwa, zażądać opinii ewentualnych świadków. I dopiero potem, jeżeli uzna, że oświadczenie danej osoby było niewiarygodne, wszczyna postępowanie przed odpowiednim wydziałem Sądu Apelacyjnego w Warszawie i przedstawia swoje argumenty.

B.M-K.: Tak więc nie specjalny sąd ale Rzecznik najpierw weryfikowałby prawdziwość oświadczeń?

Z.R.: Weryfikacja, w gruncie rzeczy, spoczywałaby na Rzeczniku Interesu Publicznego. Jego pracownicy sprawdzaliby archiwa. Tylko w kwestiach wątpliwych sprawy kierowane byłyby do sądu. Wobec tego nie potrzeba do tego 21 sędziów, wystarczy 5 czy 6, bo zajmowaliby się tylko kontrowersyjnymi sprawami.

 

Copyright 2011 © Bobartstudio.pl
Autorzy: Pawł Piekarczyk, Szymon Zaleski, Marcin Sadłowski, Adam Bielański
Fot.: Erazm Ciołek, Jarosław M. Goliszewski, Kazimierz Kawulak, Krzysztof Mazur, Paweł Piekarczyk, Tomasz Pisula, Anna Wdowińska