Zbigniew Romaszewski - Logo Zbigniew Romaszewski
Romaszewski.pl: HOME / Publikacje / Nie ma już bezrobocia - felieton do "Opcji na prawo"

Nie ma już bezrobocia - felieton do "Opcji na prawo"

2004-04-01

Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego

 

Okiem Senatora (Nie ma już bezrobocia)

Felieton do „Opcji na Prawo” - kwiecień 2004

 

Dziś warto wyeksponować optymizm jaki tchnie z 60 posiedzenia Senatu i prac Parlamentu. Otóż nie mamy już bezrobocia. Zamiast ustawy „O zatrudnieniu i przeciwdziałaniu bezrobociu” mamy ustawę „ O promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy”. To mógłby wymyślić tylko Orwell, bo żaden normalny kapitalista nie wpadłby na pomysł, że można promować towar, którego nie ma. Ale jeśli przypomnimy sobie, że w PRL-u mogliśmy reklamować lokomotywy czy modę chodząc w „łapciach”, to nic dziwnego, że zstępni PZPR-u w III RP promują zatrudnienie. Taka już widać ich mentalność, a ja się ciągle nie mogę do tego przyzwyczaić.

Ponieważ Senat nie zdecydował się na odbycie poważnej debaty nad planem Hausnera, a wynikające z niego ustawy rozpatrujemy w porcjach, jak plasterki salami, to pozwolę sobie przedstawić nieco szerszy pogląd na tę sprawę.

W Polsce niezależnie od opcji politycznej panowała, powiedziałbym, „klozetowa” wizja polityki społeczno – gospodarczej. Należy politykę społeczną oddzielić od gospodarczej, a potem wystarczy już tylko pociągać za sznurek lub naciskać przycisk. Górnictwo jest niedochodowe, pociągnąć za sznurek, hutnictwo jest nieopłacalne, pociągnąć za sznurek, koleje są deficytowe-sznurek się zaciął.

To po prostu zdumiewające, że przez 15 lat nikt nie zauważył, a może w naszym liberalnym kraju nie miał o tym gdzie zakomunikować, że w Polsce przy istniejącym realnie stopniu rozwoju, mechanizmy społeczno-gospodarcze, są nieco inne niż w USA czy UE. Jeżeli w Stanach Zjednoczonych PKB przyrasta o pewną ilość procent, to o połowę tych procent przyrasta liczba miejsc pracy. W Europie jest gorzej, ilość miejsc pracy przyrasta mniej więcej o 1/3 przyrostu PKB. W Polsce tak nie jest. Niezależnie od przyrostu PKB od roku 1997 średnio rocznie o ok. 4% liczba miejsc pracy zmalała o 1,5-2 mln. Wynika to stąd, że większość środków inwestycyjnych pochłania modernizacja gospodarki, natomiast brak jest pieniędzy na rozwój drobnej i średniej przedsiębiorczości, która na całym świecie generuje większość nowopowstających miejsc pracy.

Problem ten rozwiązywano przenosząc „zbyteczną siłę roboczą” na wcześniejsze emerytury, renty, emerytury pomostowe, zasiłki dla bezrobotnych. Tak następowała dezaktywizacja społeczeństwa. Nic też dziwnego, że zbudowaliśmy biedne państwo socjalne w którym jeden pracujący utrzymuje jednego niepracującego, że tak dalej być nie może to rzecz oczywista. Jednakże pomysł, że problem ten rozwiąże się poprzez wycofanie 12 miliardów ze świadczeń socjalnych, weryfikację rencistów, ograniczenie liczby osób korzystających z zasiłków dla bezrobotnych (w Polsce z tych zasiłków korzysta jedynie 15% osób niezatrudnionych) należy uznać za bardzo śmiały. Przewidziane mechanizmy pozostawiają nadal osoby niezatrudnione w sferze socjalnej, a jedynie obniżają im i tak już bardzo niskie świadczenia społeczne. Ponieważ ludzie niezależnie od pomysłów pana Hausnera żyć muszą, to można spodziewać się, że wzrośnie szara i już całkiem czarna strefa, wzrośnie również przestępczość, wreszcie ludzie wyjdą na ulicę. Pan Hausner poszukuje oszczędności celem zrównoważenia budżetu, nie jest to sprawa którą należy lekceważyć, ale trzeba sobie przypomnieć, że problem ten nie powstał dziś. Jeszcze przed akcesją do UE było jasne, że nasza składka unijna oraz likwidacja ceł wyprowadzą z budżetu kilka do kilkunastu miliardów złotych. Wielka Brytania korzysta z ulgi składkowej, a my z dochodem na głowę ponad czterokrotnie niższym nie potrafiliśmy sobie tego zabezpieczyć.

Jeszcze w październiku obniżyliśmy stawkę CIT-u z 27 na 19% kosztować nas to będzie 7,5 miliarda zł. Miało to rzekomo spowodować wzrost zatrudnienia. Dziś już można powiedzieć, że nie spowodowało. Beneficjenci obniżki, banki, ogłaszają poważne zwolnienia. Spośród rzeszy 1,5-2mln drobnych przedsiębiorców jedynie 150 tysięcy najbogatszych zdecydowało się przejść na CIT, dla reszty PIT okazał się dogodniejszy. Można by z tego wyciągnąć wniosek, że środki wyjmowane z budżetu na ożywienie gospodarki winny być adresowane do tych, którzy miejsca pracy tworzą, a nie likwidują. Oczywiście w naszym systemie pośrednictwa pracy wiele należy zmienić i poprawić, ale po pierwsze trzeba stworzyć miejsca pracy. Proponowane procedury są wyrzucaniem pieniędzy w błoto i to kosztem najbiedniejszych.

Zbigniew Romaszewski

 

Copyright 2011 © Bobartstudio.pl
Autorzy: Pawł Piekarczyk, Szymon Zaleski, Marcin Sadłowski, Adam Bielański
Fot.: Erazm Ciołek, Jarosław M. Goliszewski, Kazimierz Kawulak, Krzysztof Mazur, Paweł Piekarczyk, Tomasz Pisula, Anna Wdowińska