Zbigniew Romaszewski - Logo Zbigniew Romaszewski
Romaszewski.pl: HOME / Publikacje / Tortury w Iraku - Artykuł z dziennika "Fakt"

Tortury w Iraku - Artykuł z dziennika "Fakt"

2004-05-25
Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego

 

Tortury w Iraku zagrożeniem dla demokracji

Artykuł zamieszczony w dzienniku "Fakt" 25 maja 2004 roku

 

Życie przynosi nam bardzo często informacje, które zaskakują i mówią nam, że świat jest trochę inny niż to sobie wyobrażaliśmy. Ale są również informacje, które wstrząsają i wymagają od człowieka osobistej refleksji, jak ma się w tym świecie odnajdować, jak ma budować swój system wartości, co ma przyjąć, a co stanowczo odrzucić.

Przed takim pytaniem stanąłem, gdy dowiedziałem się, że żołnierze amerykańscy, w obronie demokracji i zagrożonych praw człowieka, torturują irackich więźniów. Już od dawna byłem zaniepokojony, tym że w polityce międzynarodowej prawa człowieka są coraz bardziej marginalizowane, ale nie spodziewałem się, że rezultaty przyjdą tak prędko i będą tak drastyczne.

Uważałem, podobnie zresztą jak zapewne większość Polaków, że St. Zjednoczone, jakiekolwiek by nie były ich wady, są ostoją demokracji i jednym ze źródeł praw człowieka na świecie. W końcu to prezydent Wilson zauważył nieobecność Polski na mapie świata i popierał jej odrodzenie, to żona amerykańskiego prezydenta Roosvelta - Eleonora użyła swojego autorytetu, aby ONZ uchwaliła Powszechną Deklarację Praw Człowieka. Wprawdzie wtedy, w 1948 roku, delegat PRL, pan Katz - Suchy wstrzymał się od głosu, bo w międzyczasie w Jałcie oddano polskiego sojusznika opiece Józefa Stalina, który nie popierał takich fanaberii, jak prawa człowieka, ale kilkadziesiąt lat później koncepcje polityczne rządu Cartera i bezkompromisowość Reagana pozwoliły nam odzyskać niepodległość.

Polska opinia publiczna zasadniczą rolę w doprowadzeniu do upadku komunizmu przypisuje Reaganowi, dla mnie jednak uznanie przez rząd Cartera praw człowieka za podstawową dyrektywę polityki amerykańskiej, za ideologię wolnego świata, było światłem w tunelu. Współpraca i pomoc w działalności na rzecz praw człowieka i demokracji, ze strony amerykańskich związków zawodowych, organizacji pozarządowych, czy wreszcie Kongresu USA to rzeczy które trudno zapomnieć i nie sposób wątpić w ich autentyczność.

A dziś? Rzecznik Pentagonu powiada, że udokumentowane zdjęciami i filmami przypadki znęcania się nad więźniami irackimi w Abu Ghraib „nie są wynikiem zatwierdzonego programu, instrukcji, czy rozkazu Departamentu Obrony”. Takie tłumaczenie po prostu obraża inteligencję osób, dla których jest przeznaczone. Czy ktoś widział dokument zlecający zamach na Papieża? Czy ktoś na piśmie rozkazał Piotrowskiemu zamordować księdza Jerzego? Nawet holocaustu nikt nie zalecał na piśmie, pisano jedynie o „ostatecznym rozwiązaniu problemu żydowskiego”. Biorąc pod uwagę, że czymś innym, dużo poważniejszym, są procedury i instrukcje w armii USA, a czymś innym fasada legalności w krajach totalitarnych, trzeba pamiętać, że ludzie, zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i w krajach totalitarnych, są do siebie bardzo podobni. O tym, że funkcjonariusze państwa decydują się na przestępstwo rozstrzyga nie rozkaz, lecz atmosfera przyzwolenia, wyrozumiałości czy wręcz poparcia dla przemocy i łamania prawa. Gdyby nie pełen aprobaty stosunek kierownictwa resortu do przestępczych działań SB, gdyby nie pełne furii napaści Jerzego Urbana na ks. Jerzego Popiełuszkę, być może zbrodniczy pomysł nie urodziłby się w dobranym gronie Departamentu IV MSW.

11 września 2001 roku to głęboki szok dla psychiki narodu amerykańskiego. Coś tak niesprawiedliwego jeszcze się w historii Stanów Zjednoczonych nie zdarzyło. Zamordowano ponad 3000 zupełnie przypadkowych, niczemu niewinnych Amerykanów. Taką zbrodnię rzeczywiście trudno rozpatrywać w racjonalnych kategoriach, jednakże rozbudzanie narodowej histerii, to chyba nienajlepsze rozwiązanie.

Prezydent Bush wypowiedział wojnę terroryzmowi. Jest to oczywiście bardzo medialne, ale z punktu widzenia racjonalnego nie oznacza dokładnie nic poza budowaniem w społeczeństwie emocji. Wojnę można toczyć z Saddamem Husainem, albo rządem Talibów w Afganistanie, ale terroryzm jest rozproszony i można go jedynie potępiać, zwalczać, likwidować struktury i usuwać potencjalne źródła. To działalność policyjna i polityczna, a nie ściśle militarna. Kiedy zaś sprzymierzeńcem Busha w wojnie z terroryzmem okazuje się Władimir Putin, który właśnie dokonuje powolnej eksterminacji kilkuset tysięcy Czeczeńców, to już wiemy, że cel uświęca środki, choć nie do końca jest pewne o jaki dokładnie cel chodzi. Wybitna dziennikarka Oriana Fallaci wzywa do krucjaty przeciw Islamowi i nawet bardzo przyzwoity uczony, Benjamin Barber, zupełnie dobrą politologiczną książkę tytułuje „Dżihad contra mcŚwiat”, żeby się lepiej sprzedała. Jak w takiej atmosferze może się zachować sierżant z Oklahomy czy Utah?

W historii „białych ludzi” cel uświęcał środki już nie raz, ale trudno tradycje wypraw krzyżowych, wojen religijnych, tłumienia powstania Sipajów w Indiach, wojny opiumowej w Chinach, eksterminacji Indian, rzezi rewolucji francuskiej czy rosyjskiej opisać jako szczytne tradycje Europy. Należałoby więc wreszcie uznać, gdy mówi się tyle o globalizacji, że przy pomocy zbrodniczych środków nie uda się zrealizować nawet najszczytniejszych celów. Istnieją granice przyzwoitości i one są najważniejsze.

Jeśli Amerykanie nie chcą ratyfikować traktatu o powołaniu Międzynarodowego Trybunału Karnego w Rzymie, który miałby sądzić zbrodnie przeciwko ludzkości i podejmują szeroką akcję dyplomatyczną, aby obywatele amerykańscy byli wyłączeni spod władzy tego Trybunału, to rozumiem, że głoszona globalizacja miałaby w rzeczywistości oznaczać pax americana, a z tym trudno się zgodzić.

Wielokrotnie uczestniczyłem w posiedzeniach ONZ-etowskiej Komisji Praw Człowieka w Genewie i wychodziłem stamtąd zgorszony. Jeśli dwugodzinny raport oficjalnego sprawozdawcy na temat przestrzegania Konwencji „O zakazie tortur i nieludzkiego traktowania” poświęcony jest prawie w całości wykonywaniu kary śmierci w USA, po czym odrzuca się możliwość rozpatrywania problemu łamania praw człowieka w Chinach, czy rozwadnia do granic bełkotu rezolucję w sprawie Kuby, to podzielam pogląd Amerykanów o nieefektywności i braku obiektywizmu instytucji międzynarodowych. Tylko że o braku obiektywizmu decydowały nie tylko rozpolitykowane, silnie zideologizowane, kraje biednego południa, ale również i same Stany Zjednoczone, gdy głosowały przeciw rezolucjom potępiającym łamanie praw człowieka w Arabii Saudyjskiej czy Izraelu.

Rozumiem, że przy potencjale ekonomicznym USA, przy silnych i sprawnych korporacjach gospodarczych, wolność handlu, wolność przepływu kapitału, bezpieczeństwo inwestycji, to ważkie elementy polityki. Nadmierna dbałość o nie może się jednak stać raczej podstawą kolonializmu, niż globalizacji. Nie jest możliwy stabilny świat globalny bez zbudowania wspólnego systemu wartości, a mimo moich sympatii dla osiągnięć amerykańskiej demokracji trudno mi uznać, że jest to system jedyny, dany nam od Boga. Sądzę, że powinniśmy więcej wysiłku włożyć w pracę nad rozsądnym wzmocnieniem i uniwersalizacją Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, niż nad zabezpieczaniem interesów gospodarczych międzynarodowych korporacji.

Z polskiego punktu widzenia Abu Ghraib przywodzi na myśl dwa problemy: obecność wojsk polskich w Iraku oraz rozpowszechnianie się zasady „cel uświęca środki” w formacjach siłowych państwa polskiego.

Jeśli chodzi o Irak to muszę przyznać, że mam bardzo mieszane uczucia. Wycofanie się wobec terrorystycznego szantażu, jak to zrobili Hiszpanie, uważam za niedopuszczalne. Jednocześnie pozostawanie polskich żołnierzy w wojskach okupacyjnych nieodpowiedzialnie eskalujących konflikt, naraża na szwank dobre imię Polaka i godzi w tradycję walki „za naszą i waszą wolność”. Życzę naszym żołnierzom, aby uniknęli min, nie tylko rozłożonych na drogach, ale również tych które mogłyby zniszczyć dobre imię Wojska Polskiego.

Przejawem zasady „cel uświęca środki” jest natomiast narastający kowboizm w policji i służbach specjalnych. Przykładów nie muszę wymieniać bo wszyscy je znają. Dziwić się tylko można, że po doświadczeniach z Poznania i Łodzi Komenda Główna Policji występuje z propozycją dalszego rozszerzenia uprawnień funkcjonariuszy do użycia broni. Histeria narasta, terroryzm jest wszędzie, zagrożenie czyha. Ponieważ dość nieokreślone grono osób postanowiło odbyć szczyt gospodarczy w Warszawie, a „kompetentni” specjaliści od spraw bezpieczeństwa zwietrzyli zagrożenie, to przestraszono ludność, zamknięto miasto i wydatkowano z kieszeni podatników ok. 40 mln zł. A na koniec alternatywni globaliści nie zdeptali nawet rabatek na Rondzie de Gaule’a.

Pamiętam UB, które torturowało wrogów socjalistycznego państwa, pamiętam plakat „Bądź czujny” z facetem w nasuniętym na jedno oko kapeluszu i kiedy ktoś w podobny sposób zamierza bronić demokracji, to ogarnia mnie tylko obrzydzenie. Nie dajmy się zwariować.

Zbigniew Romaszewski

 

Copyright 2011 © Bobartstudio.pl
Autorzy: Pawł Piekarczyk, Szymon Zaleski, Marcin Sadłowski, Adam Bielański
Fot.: Erazm Ciołek, Jarosław M. Goliszewski, Kazimierz Kawulak, Krzysztof Mazur, Paweł Piekarczyk, Tomasz Pisula, Anna Wdowińska