Zbigniew Romaszewski - Logo Zbigniew Romaszewski
Romaszewski.pl: HOME / Publikacje / "Newsweek, Polska" - 30 lipca

"Newsweek, Polska" - 30 lipca

2006-07-30

Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego

 

Lustracja bez lustracji

Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Amelia Łukasiak
Wywiad zamieszczony w "Newsweek Polska" w dniu 30 lipca 2006 roku

 

Teczkowa rewolucja według pomysłu PiS może okazać się wielkim bublem. Sejm likwiduje sąd lustracyjny i urząd Rzecznika Interesu Publicznego. Badaniem przeszłości zajmie się IPN. O tym, dlaczego kierunek zmian jest zły, z senatorem Prawa i Sprawiedliwości Zbigniewem Romaszewskim rozmawia Amelia Łukasiak.

Amelia Łukasiak: W Sejmie entuzjazm, w Senacie totalna krytyka. Pan mówi, że ta ustawa może zabić lustrację. Senator Krzysztof Piesiewicz (PO) zarzuca autorom sabotaż. Mocne słowa.

Zbigniew Romaszewski: Nowa ustawa powinna być uchwalona, bo akta osób publicznych powinny być powszechnie dostępne. Ale diabeł tkwi w szczegółach, które mogą doprowadzić do tego, że lustracja zostanie przekreślona.

A.Ł.: Zasadniczą tezą sejmowej ustawy jest to, ze akta osób publicznych mają być powszechnie dostępne. To się panu nie podoba?

Z.R.: Jeśli to są agenci i funkcjonariusze SB, to mi się podoba. Ale dlaczego mielibyśmy dowiadywać się o szczegółach życia prywatnego działaczy opozycji?

A.Ł.: W ustawie jest przecież zapis, że danych wrażliwych nie będzie się ujawniać.

Z.R.: A kto będzie decydował, które są wrażliwe? Samo określenie to wytrych mający niewiele wspólnego z tradycyjnym pojęciem prywatności i niemający odniesienia do życia w PRL. Kiedy działaliśmy w opozycji, nie pretendowaliśmy do roli świętych, a tylko chcieliśmy zmieniać świat. Za jakie grzechy ludzie mieliby dowiadywać się, że ktoś upił się 30 lat temu albo miał kochankę? Czemu dane bezprawnie zbierane przed 30 laty miałyby być upublicznione w roku 2006 w majestacie prawa w stosunku do osób, które ryzykowały, walcząc o wolność i demokrację?

A.Ł.: Co więc pan proponuje?

Z.R.: Zachowanie statusu pokrzywdzonego, który nadawałby IPN. Wtedy osoba pokrzywdzona miałaby zagwarantowane prawo do decydowania, co ze swojej teczki chce ujawnić. To jej święte prawo. Natomiast jeśli ów status zniknie, to w praktyce o tym, co dotrze do opinii publicznej, będą decydowały media, kierując się kryterium atrakcyjności, które nie musi mieć wiele wspólnego z ujawnianiem komunistycznej agentury.

A.Ł.: To przełóżmy sprawę Zyty Gilowskiej na nową ustawę. Kto będzie decydował o jej publicznym losie?

Z.R.: To premier będzie musiał ocenić kwity na jej temat i zdecydować, czy chce z nią dalej pracować. Nawet gdyby uznał, że Gilowska jest agentem, mógłby ją przyjąć do rządu. Przecież za współpracę z bezpieką nie przewiduje się żadnej sankcji. To poważny mankament ustawy, bo do tej pory jakieś sankcje były. Ja ze swej strony będę dążył do utrzymania obowiązku złożenia oświadczenia lustracyjnego i utrzymania 10-letniego zakazu pełnienia funkcji publicznych w wypadku kłamstwa.

A.Ł.: Ale mimo to chce pan likwidacji instytucji Rzecznika Interesu Publicznego i sądu lustracyjnego?

Z.R.: Tak, bo problem nie leżał w obowiązku złożenia oświadczenia, ale w procesie jego weryfikacji. Mam nadzieję, że uda nam się wypracować przejrzystą i prostą procedurę weryfikacji oświadczeń.

A.Ł.: Posłom nie spodoba się, że senatorowie mają tak dużo uwag do projektu. Spieszą się, by zdążyć z wejściem w życie ustawy przed wyborami samorządowymi.

Z.R.: Nie rozumiem. Przecież z tego punktu widzenia ta ustawa nie ma żadnego znaczenia. IPN i tak nie zdąży udostępnić materiałów 250 tysiącom kandydatów na radnych. Rocznie jest w stanie uporać się z 40 tysiącami. Wprowadzono więc do ustawy poprawkę, która umożliwia zarejestrowanie się w komisji wyborczej po przedstawieniu zaświadczenia z IPN, że wystąpiło się o materiały na swój temat, a nie że sieje otrzymało. Tak więc wyborcy mogą wybrać agenta, wcale o tym nie wiedząc. A nawet jeśli za dwa lata się o tym dowiedzą, to i tak mu nic nie zrobią. Jeszcze raz powtarzam: jeśli nie ma kłamstwa lustracyjnego, to nie ma sankcji.

A.Ł.: Mówi pan, że IPN będzie miał problem z 250 tys. kandydatów na radnych. A co z przegłosowaną poprawką PO, która zobowiązuje IPN do opublikowania w ciągu trzech miesięcy listy funkcjonariuszy i agentów SB? To mogą być setki tysięcy nazwisk.

Z.R.: W tym przypadku IPN sobie poradzi, bo terenowe oddziały mają tę wiedzę rozpracowaną. Gigantyczna praca weryfikująca, kto był agentem lub funkcjonariuszem aparatu PRL, została wykonana po opublikowaniu listy Wildsteina.

A.Ł.: Sankcje wobec pracownika będzie mógł wyciągnąć pracodawca. Przeczyta sobie jego akta, stwierdzi, że był agentem, i go zwolni. A ten pójdzie do sądu pracy i wygra. Czy to nie bubel?

Z.R.: To problem i dlatego będę chciał wprowadzić oświadczenia lustracyjne. Jeśli Sejm nie uwzględni naszych poprawek, problem będzie miał najpierw prezydent. Potem ustawa pewnie trafi przed Trybunał Konstytucyjny i ewentualnie Strasburski.

A.Ł.: Może te wszystkie problemy biorą się z tego, że nad nowym prawem pracowali bardzo młodzi posłowie, których lustracja nie obejmuje. 33-letni poseł PiS Zbigniew Girzynski wyraził z trybuny sejmowej nadzieję, że dzień uchwalenia ustawy - 21 lipca - będzie dniem ostatecznego rozliczenia z komunizmem.

Z.R.: Młody wiek wyjaśnia mankamenty ustawy. A co do pana posła: to bardzo uproszczona wizja. I komunizmu, i jego rozliczania.

 

Copyright 2011 © Bobartstudio.pl
Autorzy: Pawł Piekarczyk, Szymon Zaleski, Marcin Sadłowski, Adam Bielański
Fot.: Erazm Ciołek, Jarosław M. Goliszewski, Kazimierz Kawulak, Krzysztof Mazur, Paweł Piekarczyk, Tomasz Pisula, Anna Wdowińska