Zbigniew Romaszewski - Logo Zbigniew Romaszewski
Romaszewski.pl: HOME / Publikacje / Spotkanie z mieszkańcami Siedlec - 14 grudnia 2008 roku

Spotkanie z mieszkańcami Siedlec - 14 grudnia 2008 roku

2008-12-14

Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego

 

Spotkanie z mieszkańcami Siedlec

14 grudnia 2008 roku

 

14 grudnia 2008 roku Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski spotkał się z mieszkańcami Siedlec. Podczas spotkania mówił: "Mamy dzisiaj szczególny dzień. Rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Trzeba zdać sobie sprawę, jaką drogę przeszliśmy i czego się nauczyliśmy. Jakie zrobiliśmy błędy, co naprawiać, a co kontynuować. Na pewno należy kontynuować patriotyzm. Polacy, nawet ci, co błądzą, są do polskości przywiązani. Szkoda, że w tym jest tak mało młodych. Oni nie przeżyli tego, co my. Nie chodzi mi o cierpienie, ani dramat. Największym przeżyciem i chyba cudem było wówczas solidarne społeczeństwo.

Co nam grozi? Od pokoleń nie potrafimy szanować i budować własnego państwa. To jest spuścizna zaborów. Przez 200 lat państwa nie mieliśmy. Naród nie identyfikował się z władzą. Uważał, że musi przetrwać wbrew niej. Czy to był carat, czy hitlerowcy, czy komuniści, rozwijała się alienacja narodu od państwa. Wiara, że państwo jest strukturą organizującą wspólnotę narodową, jest bardzo słaba. Nie do końca to rozumiemy. Ta sentencja, którą Kennedy powiedział w kampanii wyborczej: „nie myśl, co państwo może zrobić dla ciebie, myśl, co ty możesz zrobić dla państwa”, jest aktualna. Zabrzmi to pesymistycznie, ale chmury, które gromadziły się nad nami od stuleci, w związku z położeniem geograficznym Polski, znowu zaczynają się zbierać. Na kolanach nikogo nie ubłagamy, żeby ta groźba nas nie dotyczyła.

Tym bardziej, że ogromna część środowisk grupotwórczych, tzw. elit, mediów, przekonuje nas, że państwo jest właściwie niepotrzebne. Istotna jest konkurencja, rynek, kto zajmie jakie miejsce w społeczeństwie. Parlament, który żeśmy wybrali, nie jest najlepszy. Ma wiele braków. Prezydent też mógłby być bardziej genialny. To wszystko prawda. Tylko, że nigdzie na świecie nie dzieje się to, co u nas. Chodzi o świadome dezawuowanie instytucji państwowych. Politycy przestaliby się kłócić i awanturować, gdyby media tego nie pokazywały. Zaczęliby mówić w telewizji o tym, co dla społeczeństwa istotne. Decyduje sensacja. Żyjemy w polityce magla. Wojna między rządem, a prezydentem. Kłótnie. Nieprawda. To są różnice poglądów. Państwo też macie prawo się wypowiadać.

Emerytury pomostowe. Wszyscy wiemy i dla każdego polityka jest jasne, że sytuacja wymaga rozwiązania. Niedługo dwóch pracujących będzie musiało utrzymać jednego emeryta. Można się porozumieć, a nie narzucać. Nagle na dwa dni przed, dowiadujemy się o decyzjach. Bez dyskusji i konsultacji. To jak ma wyglądać ta nasza demokracja? Demokracja to bardzo trudny, pracochłonny i żmudny sposób rządzenia. Są różne grupy ludzi, poglądów i interesów. Polityka, jeśli nie ma być brudna, a takie jest moje hasło, wymaga, żeby zbudować porozumienie. Tymczasem u nas, jeśli ktoś ma większość, może wszystko wszystkim narzucić.

Dzisiaj się już nie współpracuje, tylko konkuruje. W poprzedniej kadencji złożyliśmy ustawę o obniżeniu emerytur ubeckich. W związku z dyskontynuacją upadła. Po wyborach ponownie ją złożyliśmy. Rok leżała. PO napisała inną. Jakby nie można było prowadzić dyskusji w komisjach. Gdzie można wszystko zmienić i kształtować. Nie. Oni muszą być pierwsi. To jest szaleństwo. Nawet w tych sprawach, gdzie panuje zgoda i podzielamy poglądy.

To nieprawda, że prezydent wszystko wetuje, a PiS jest na nie. W 85% przypadków ustawy popieramy. Te, które mają sens. Ciekaw jestem tylko, ile naszych poprawek przyjęto. Trzy? Pięć? W Senacie tylko dwie, jak do tej pory. Więc gdzie jest ten negatywizm? Jeśli nie nauczymy się uzgadniać poglądów i dyskutować, grozi nam nienawiść i katastrofa. Należy zerwać z oskarżeniami, inwektywami i pomawianiem. To jest dla Polaków wręcz niebezpieczne.

Różne rzeczy się rządom pisowskim udały. Różne się nie udały. Tak jak zwykle ludziom. Uważam za skandal, że społeczeństwu nie uświadamia się największego sukcesu tych rządów. Zaistnieliśmy po raz pierwszy od 17 lat w polityce międzynarodowej. Powiedzieliśmy: jesteśmy członkami UE, ale mamy własne interesy i rację stanu. Wzbudziło to gigantyczną niechęć. Ukazały się te „kartofle”, potępienia, nagonka na wszystkie sposoby. Od „Frankfurter Allgemeine Zeitung” po zupełnie marginalne pisma. Nie podobaliśmy się. Bo komu się podoba, że musi swoje decyzje uzgadniać z jeszcze jednym podmiotem. Ale czy lepsza sytuacja jest kiedy nas nie ma? Kiedy nikt się z nami nie liczy? Polska zaczęła prowadzić politykę wschodnią. Musi ją mieć w tym miejscu Europy. To nie jest polityka nienawiści. Chcemy mieć za sąsiadów państwa demokratyczne, które nie stanowią dla nas zagrożenia. To było realizowane. Sukcesem politycznym było to, że na sygnał prezydenta Kaczyńskiego sześciu prezydentów pojechało do Gruzji. I co się działo? Nawet samolot w Tbilisi nie mógł wylądować. Pilot został odznaczony. To sprawia wrażenie świadomego sabotażu.

Czy przetrwają polskie stocznie, nie wiem. Setki miliardów euro idą na wspieranie prywatnych banków. Miliardy idą na wspieranie francuskiego i niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego. "Nowa" konstytucja europejska przewiduje, że państwo niemieckie na terenach b. NRD zniszczonych przez komunizm może dotować wszystkie przedsiębiorstwa, bez zgody UE. W tym stocznię w Rostocku. A my nie. W Unii dominują obecnie interesy państwowe. Nie dajmy się przekonać, że tylko nasze interesy są nieważne. Dopiero jak inni zrezygnują, my też jesteśmy w stanie. Reakcja naszego rządu jest zbyt spokojna.

Wymiarem sprawiedliwości zajmuję się od lat. Wymaga on głębokich zmian. Mamy do czynienia z kryzysem. Prawnicy wykorzystali wiarę ludzi, że prawo zapewni im sprawiedliwość. To nie jest to samo. Bo sprawiedliwość bazuje na moralności i zwyczaju. W tym rozumieniu Kościół tworzy prawo, a nie Komisja Europejska, produkująca 10 dyrektyw dziennie.

Armie zawodowe już kiedyś były. Dlaczego zniknęły? Bo stanowiły zagrożenie ustrojowe. Słuchają swoich dowódców i mogą być użyte przeciw społeczeństwu. Zlikwidowano je po rewolucji francuskiej. Jaruzelski miał dylemat, bo nie wiedział, czy armia z poboru zachowa dyscyplinę w stanie wojennym, czy trzeba się wesprzeć o sowieckich towarzyszy. Tamta armia bardzo dziwnie się zachowywała. Znam sytuacje, że przyjeżdżali i ewakuowali ulotki i cały sprzęt, zanim pojawiła się milicja."

 

Copyright 2011 © Bobartstudio.pl
Autorzy: Pawł Piekarczyk, Szymon Zaleski, Marcin Sadłowski, Adam Bielański
Fot.: Erazm Ciołek, Jarosław M. Goliszewski, Kazimierz Kawulak, Krzysztof Mazur, Paweł Piekarczyk, Tomasz Pisula, Anna Wdowińska