Zbigniew Romaszewski - Logo Zbigniew Romaszewski
Romaszewski.pl: HOME / Publikacje / "Zmiękczyć partyjne boje" - po wystąpieniu z klubu PiS - Wywiad dla "Gazety Polskiej", 24 lutego 2010 roku

"Zmiękczyć partyjne boje" - po wystąpieniu z klubu PiS - Wywiad dla "Gazety Polskiej", 24 lutego 2010 roku

2010-02-24

Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego

 

Zmiękczyć partyjne boje

Z Senatorem Zbigniewem Romaszewskim rozmawia rozmawia Rafał KotomskiWywiad opublikowany w „Gazecie Polskiej” 24 lutego 2010 roku.

 

Rafał Kotomski: Czy sprawa senatora Piesiewicza była warta, by odchodzić z klubu parlamentarnego PiS?

Zbigniew Romaszewski: Narzucenie dyscypliny partyjnej w głosowaniu nad immunitetem Piesiewicza jest sprzeczne z ideą funkcjonowania partii w demokratycznym systemie. Pokazuje też narastającą dziś tendencję, która w moim przekonaniu stanowi zagrożenie dla demokracji jako takiej. To przestaje być demokracja, a zaczyna być partokracja, jeżeli wybierani przedstawiciele społeczeństwa nie mają prawa do swobody wypowiedzi.

R.K.: Dyscyplinę partyjną uważa pan za antydemokratyczną?

Z.R.: Absolutnie nie! Nie wyobrażam sobie, by posłowie mogli funkcjonować w sposób całkowicie dowolny. To powodowałoby destabilizację państwa. Ale problem leży gdzie indziej. Partia to pewne pryncypia, zbudowanie pewnej platformy wspólnej. Jeżeli jednak zawiera ona zbyt dużo kwestii szczegółowych, to na tej platformie zmieści się bardzo mało ludzi. A jeżeli chcemy rządzić i zdobyć bezwzględną większość, to platforma musi być bardzo szeroka. Jedną z tych szczegółowych kwestii nie może być immunitet senatora Piesiewicza. To jest po prostu grube, polityczne nieporozumienie. Do tego dochodzi jeszcze różnica pomiędzy Sejmem i Senatem, którego członkowie wybierani są w wyborach większościowych i przynajmniej teoretycznie powinni bardziej indywidualnie odpowiadać za swoje wybory. Samą decyzję o dyscyplinie klubowej w sprawie Piesiewicza należałoby chyba uznać za sprzeczną z regulaminem Senatu.

R.K.: Dlaczego?

Z.R.: Wszystkie głosowania personalne w Senacie są tajne. Tak, by każdy mógł głosować całkowicie w zgodzie z własnym sumieniem. To jest sprawa sumienia, a nie polityki! Lekceważenie tego faktu jest wyzwaniem pokazującym, że Senat traktuje się jak instytucję anachroniczną, jakieś muzeum, park jurajski. Mówiąc krótko, dużo gorszy Sejm. Na to się nie mogę zgodzić!

R.K.: Nie mógł pan wcześniej wyjaśnić sobie tych wszystkich kwestii w cztery oczy z prezesem Jarosławem Kaczyńskim?

Z.R.: Przykro mi, ale to, jak widać, się nie powiodło. Napisałem 8 lutego list do pana prezesa i sądziłem, że problem uda się rozwiązać. Odpowiedzią było zawieszenie mnie 12 lutego i postawienie do kąta na trzy miesiące.

R.K.: Jak pan widzi swoją polityczną przyszłość? Podkreśla pan przecież, że jest wciąż bliski PiS...

Z.R.: Bezsprzecznie! Swoich poglądów, np. w sprawie polityki międzynarodowej, nie zmieniam. Moim zdaniem za Lecha Kaczyńskiego po raz pierwszy zafunkcjonowała w Unii Europejskiej polska racja stanu. Z PiS łączy mnie też pogląd, że ochrona zdrowia czy edukacja nie mogą być wyłącznie produktami rynkowymi. To są pewne zobowiązania państwa.

R.K.: Protokół zbieżności pana i PiS jest duży, a rozbieżności prawie nie widać. Co zatem będzie dalej?

Z.R.: Sądzę, że na tej platformie wspólnych poglądów można budować szerokie porozumienie. W przeciwnym wypadku ludzie będą uciekali od PiS, a tego bym nie chciał, bo nie za bardzo widzę alternatywę. Jeżeli politykę, merytoryczne zajmowanie się problemami kraju, zastępuje bezwzględna walka partyjna, to ludzie od polityki uciekają i powiadają, że jest brudna. A jeżeli ludzie uciekają od polityki, to nie może być demokracji. Bo demokracja w samej swojej nazwie zawiera to, że suwerenem są obywatele.

R.K.: Wróci pan do klubu PiS?

Z.R.: Sądzę, że mamy przed sobą burzliwy okres. Lata 2010 i 2011 to okres wyborczy i będą następowały najrozmaitsze przetasowania. Poza tym - jak to się mówi - czas leczy rany. Mam nadzieję, że w pewnym momencie dojdzie do sytuacji, kiedy będziemy mogli powrócić do współpracy. Zresztą nic się właściwie nie stało. Ta współpraca jest, tylko zniknęło to, co się nazywa synergią, czyli potęgowaniem działań poprzez współpracę.

R.K.: To znaczy, że nie jest możliwa pańska polityczna droga w innym kierunku niż PiS?

Z.R.: To się okaże. W tej chwili jestem w trakcie pisania sporego artykułu na tematy konstytucyjne. Przede wszystkim chcę się zająć rolą Senatu w państwie. Bo rządzi Sejm i ten Senat właściwie nie wiadomo do czego ma służyć. A w moim przekonaniu ta izba jest potrzebna. Mogłaby na przykład zmiękczać boje partyjne. Nie byłoby źle, gdyby rezultat glosowania w Senacie wynikał, inaczej niż w Sejmie, nie tylko z automatycznego rozkładu głosów pomiędzy partie, ale także z doświadczenia życiowego i przekonań poszczególnych senatorów. To wzbogacałoby bardzo mechanizm podejmowania decyzji w parlamencie. Sądzę, że senatorowie powinni po wyborze zawieszać przynależność do partii, żeby tego rodzaju pomysły związane z dyscypliną partyjną nie miały tutaj miejsca. W przeciwnym razie stajemy się gorszym Sejmem, który jedynie tym się od Sejmu różni, że nie wyłania rządu.

R.K.: Mówił pan w jednym z wywiadów, że decyzja o zawieszeniu pana w klubie PiS może przeszkodzić wielu ludziom spoza tej partii, którzy chcieliby z nią bliżej współpracować. Sądzi pan, że to ich może zrazić?

Z.R.: Znam ogromną liczbę życzliwych ludzi, którzy chcieliby współpracować, a dla których nie ma miejsca. I to miejsce koniecznie trzeba otworzyć. Nie ma sensu eliminowanie ludzi posiadających własne poglądy. Przecież nie ze wszystkim w PiS trzeba się zgadzać.

 

Copyright 2011 © Bobartstudio.pl
Autorzy: Pawł Piekarczyk, Szymon Zaleski, Marcin Sadłowski, Adam Bielański
Fot.: Erazm Ciołek, Jarosław M. Goliszewski, Kazimierz Kawulak, Krzysztof Mazur, Paweł Piekarczyk, Tomasz Pisula, Anna Wdowińska