Zbigniew Romaszewski - Logo Zbigniew Romaszewski
Romaszewski.pl: HOME / Publikacje / Spotkanie z uczniami L.O. im Władysława Jagielły w Płocku, 29 marca 2010 roku

Spotkanie z uczniami L.O. im Władysława Jagielły w Płocku, 29 marca 2010 roku

2010-03-29

Oficjalna strona senatora Zbigniewa Romaszewskiego

 

Historia w wersji politycznej

Wicemarszałek Zbigniew Romaszewski w liceum im. Władysława Jagiełły w Płocku, 29 marca 2010 roku

 

Wicemarszałek Senatu odpowiadał na pytania licznie zgromadzonej młodzieży.

Czy jest pan za radykalną, całkowitą lustracją, czy stopniową, uwzględniającą łagodzące okoliczności współpracy z SB?

Problemu nie rozwiązaliśmy na początku lat 90. i zaczyna być coraz trudniej. Przez to dopuszczono do powstania relatywizmu moralnego, zrównania ofiar z oprawcami. W latach 1991-1992 przygotowałem wraz z Prof. Adamem Strzemboszem, Janem Olszewskim i Jasińskim krótką ustawę dekomunizacyjną. Ona rozwiązałaby problem. Wyżsi funkcjonariusze PZPR i służb specjalnych mieli zostać pozbawieni praw publicznych na 10 lat. Projekt spotkał się z dzikim oporem. Powstało SLD, a służby opanowała komunistyczna agentura. Za rządów postkomunistów, w 1997 roku, weszła w życie ustawa lustracyjna. Miała uniemożliwić wykorzystanie esbeckich materiałów przeciw członkom dawnej opozycji. Zagrożenie stanowiły archiwa KGB w Moskwie, gdzie SB regularnie przesyłała raporty. Rosjanie mogli wpływać na polskie instytucje państwowe. Ustawa lustracyjna przewidywała oświadczenia osób publicznych o współpracy lub jej braku. Sankcje dotykały jedynie tzw. kłamców lustracyjnych. Np. Andrzej Olechowski przyznał, że był agentem, a dziś kandyduje na prezydenta. Mamy więc szansę mieć prezydenta agenta. Sąd rozstrzygał tylko, czy istniała możliwość nieświadomej współpracy. Zresztą wcale nie było tak dużo „ochotników” do współpracy. Ustawa nie spełniała oczekiwań społecznych: moralnego rozliczenia okresu komunizmu. Później Sąd Najwyższy wprowadził pojęcie szkodliwości działalności agenturalnej, o czym zaczęły decydować sądy powszechne. Sami sędziowie nigdy nie zostali zlustrowani, a byli w wysokim stopniu upartyjnieni. Stąd ich niechęć do orzekania kłamstwa lustracyjnego i podpieranie się tezami o nieprawdziwości dokumentów IPN. Jest to bzdura: nieprawdziwe mogą być też księgi hipoteczne, ale dajemy im wiarę. Teraz sądzą już młodsi ludzie, którzy nie pamiętają, jak wyglądał PRL. Pracę utrudnia im rozproszenie informacji w archiwach. Ostatnio w Krakowie sąd kazał Arcanom przeprosić córkę Wałęsy, bo Zyzak podał datę zarejestrowania i wyrejestrowania TW „Bolka”. Młoda sędzia nie skorzystała przy tym z pomocy ekspertów. Teraz IPN będzie „rekonstruowany”, tak by historię uczynić zgodną z mitem założycielskim III RP. Żeby historia była zgodna z życzeniami politycznymi. IPN trzeba bronić. Przeszłość nie musi być ładna, ale jej obraz musi być prawdziwy.

Co zrobić, żeby zainteresować społeczeństwo polityką?

Zadanie należy do elit. Muszą mieć zacięcie społeczne. Ich rola polega na skutecznym przekazie medialnym. Pokazaniu realnych problemów państwa i obywateli. Budowaniu aktywnego społeczeństwa obywatelskiego. Do tego potrzebna jest deregulacja prawa i zmniejszenie biurokracji.

Jaka jest kondycja polskiej szkoły, a zwłaszcza edukacji humanistycznej?

Nie jestem zachwycony posunięciami rządu Platformy. Problem ma skalę społeczną. Błędem było już stworzenie gimnazjów, nie mówiąc o rezygnacji z matematyki na maturze. Nauka staje się coraz bardziej pragmatyczna. Chodzi o wypełnienie testu, a nie refleksję i osobistą twórczość. Bez matematycznej logiki humanistyka staje się bełkotem. Co gorsza, do oceny eseju używa się słów-kluczy. W wypowiedziach pisemnych i ustnych brakuje treści. Widać to też w polityce, gdzie wystarczy mówić dużo i odpowiednimi słowami. Drastyczna redukcja historii na poziomie liceum służy budowaniu społeczeństwa europejskiego poprzez negowanie historii narodowych. Zapomnienie historii oznacza klęskę demokracji. Tradycję i tożsamość narodów ma zastąpić prawna regulacja każdej dziedziny życia społecznego. Wymaga to sporej dozy idiotyzmu i złej woli. Przez cały PRL narzucano klasowe spojrzenie na historię, które miało przykryć dziejowe konflikty z Rosją. Teraz polska tożsamość narodowa ma rozpuścić się w zjednoczonej Europie. Politycy w Polsce są tak zajęci sobą, że nie dostrzegają tego problemu.

Co ma pan do zarzucenia Kaczyńskiemu, jako prezesowi PiS?

Media mają mu tyle do zarzucenia, że ja już nic do niego nie mam. Jest tak niechętnie traktowany. Szanuję go za zbudowanie silnej partii. Choć idzie ona w złym kierunku. Chodzi mi o politykę kadrową. Niemniej on stanowi o istnieniu PiS. Dlatego zresztą jest tak straszliwie atakowany.

Z jaką partią wiąże pan przyszłość? Czy w następnych wyborach wystartuje pan jako kandydat niezależny?

Nie wykluczam tego. Oczywiście najbliżej jest mi do PiS. Podzielam całą platformę programową tej partii. Takie postulaty jak: wzmocnienie państwa i wzrost jego autorytetu, brak zgody na urynkowienie edukacji i ochrony zdrowia, uczynienie Polski politycznym liderem naszego regionu, są mi bardzo bliskie. Nie jestem również zwolennikiem, żeby po Unii Europejskiej poruszać się „na kolanach”. Politykę silnej i solidarnej Polski realizuje prezydent Lech Kaczyński i to jest właściwa droga.

Co pan myśli o obecnym rządzie? Dlaczego nie jest możliwa koalicja PO – PiS?

Polityka koncentruje się na utrzymaniu władzy, a nie na rozwiązywaniu problemów. Władzę uzyskuje się poprzez dotarcie do mediów ze skutecznym PR-em. Powinno się to nazywać zwyczajnie propagandą. Uprawiał ją np. Urban. Znaleźli się jego następcy, którzy uprawiają PR. Sprowadza się to do koniunkturalnego działania i doraźnego rozwiązywania kryzysów. Różnice programowe i ideowe przestają mieć znaczenie. Dlaczego rządzi PO, a nie PiS? Chodzi o pewną stabilizację. Ludzie chcą żyć w spokoju i nie angażować się w życie publiczne.

Czy powinniśmy głosować w internecie?

Jest rzecz dużo ważniejsza i ciekawsza: demokracja bezpośrednia. Internet jest idealny, by zachęcić do uczestniczenia w referendach. Obecnie Internet służy tylko do mobilizowania wyborców. Efektem może być przyciągnięcie do polityki młodych i wyeliminowanie starych.

Jak się pan odnosi do zakazu palenia w miejscach publicznych?

Negatywnie. Strasznie negatywnie.

Dlaczego?

Bo dużo palę. A poważnie: zakaz jest przejawem typowo polskiego popadania ze skrajności w skrajność. Przecież te przepisy w ogóle nie będą wykonywane. W ten sposób dewaluujemy prawo. Nie ma sensu zakazywać, skoro można wprowadzić w restauracjach sale dla palących. Całe szczęście nie przeszła poprawka o zakazie palenia na terenie uczelni. Podobnie jest z wieloma niepotrzebnymi ograniczeniami prędkości na naszych drogach. Jeśli nie ma radaru, każdy jedzie szybciej. Nikt nie przestrzega nieżyciowych przepisów.

 

Copyright 2011 © Bobartstudio.pl
Autorzy: Pawł Piekarczyk, Szymon Zaleski, Marcin Sadłowski, Adam Bielański
Fot.: Erazm Ciołek, Jarosław M. Goliszewski, Kazimierz Kawulak, Krzysztof Mazur, Paweł Piekarczyk, Tomasz Pisula, Anna Wdowińska