Zbigniew Romaszewski - Logo Zbigniew Romaszewski
Romaszewski.pl: HOME / Publikacje / Władza chciała skompromitować robotników
Władza chciała skompromitować robotników

Władza chciała skompromitować robotników

2011-06-24
PAP: 25 czerwca 1976 r. w odpowiedzi na rządowe propozycje drastycznych podwyżek cen wybuchły strajki w Ursusie, Radomiu, Płocku i innych miastach. Jak to wyglądało z perspektywy Warszawy?

Zbigniew Romaszewski: O tym, że coś się dzieje w Ursusie zaczęliśmy się dowiadywać dopiero 25 czerwca w godzinach popołudniowych. Nie znaliśmy żadnych szczegółów, ale wiedzieliśmy, że coś musiało się tam wydarzyć, bo nie chodziły pociągi na trasie biegnącej przez Ursus do Warszawy (robotnicy zablokowali tory na trasie łączącej stolicę z Łodzią, Poznaniem i Katowicami - PAP). Zaczęły się rozchodzić pogłoski, że w ursuskich zakładach nastąpiły przerwy w pracy. Potem dowiedzieliśmy się, że wybuchł strajk. Wieczorem do akcji wkroczyła milicja i ZOMO.

 
PAP: Jaki charakter miały protesty w Ursusie, Radomiu i Płocku, o którym często się zapomina?

Z.R.: Trzeba pamiętać także o Grudziądzu, tam też były strajki, a następnie zwolnienia z pracy, szykany. Protesty w Ursusie i innych miastach, poza Radomiem, były kolejnym - w historii PRL - strajkiem robotniczym. W Ursusie strajkował wielki zakład pracy, protesty były skupione wokół niego. Natomiast w Radomiu robotnicy wyszli na ulice i przyłączyli się do nich mieszkańcy tego biednego miasta. Wydarzenia miały charakter dramatyczny. Pacyfikacja przeprowadzona przez milicję i ZOMO była wyjątkowo brutalna. Wyłapywani ludzie przed załadowaniem na samochody musieli przechodzić przez tzw. ścieżki zdrowia. Wyglądało to tak, że milicjanci ustawiali się w dwóch szeregach i bili długimi bojowymi pałkami pędzonych środkiem ludzi. To samo powtarzało się, gdy zatrzymani wysiadali z samochodów.

PAP: Nie kończyło się jednak na brutalnym tłumieniu protestów. Za tym szły represje.

Z.R.: W związku z tym, że w protesty Radomiu objęły one całe miasto władza postanowiła skompromitować ich uczestników, udowodnić, że nie miał on charakteru robotniczego. Od samego początku propaganda starała się wmówić społeczeństwu, że były to chuligańskie wybryki warchołów. Nagłaśniała wypadki kradzieży, niszczenia mienia, podpalenia samochodów (nawiasem mówiąc nie wykluczam, że wśród protestujących byli prowokatorzy). Prowadzono pokazowe procesy, w których nie osądzano przywódców robotniczych. Akty oskarżenia, a często i sami oskarżeni dobierani byli w taki sposób, by można było dowieść tezy, o przestępczym charakterze ich działań. Wyszukiwano ludzi, którzy już wcześniej popadli w konflikt z prawem i ich sprawy nagłaśniano.

PAP: Dla sędziów nie liczyły się fakty?

Z.R.: Np. jeden z mieszkańców miasta, który nie brał udziału w protestach, a tylko stał na ulicy i machał ręka do demonstrujących robotników, został zatrzymany przez milicję, a następnie skazany na 12 lat więzienia.

PAP: Wróćmy jeszcze do 25 czerwca 1976 r. Jak na informację o strajkach zareagowała opozycja?

Z.R.: Trzeba pamiętać, że w tamtym czasie opozycja była bardzo słaba i rozproszona. Po pokazowych procesach takich jak np. "komandosów" (grupa skupiona wokół Jacka Kuronia, Karola Modzelewskiego i Adama Michnika - PAP) był swego rodzaju zastój. Jednak, gdy rozpoczęliśmy akcję pomocy osobom poszkodowanym w odwecie za udział w strajkach, zbieraliśmy pieniądze dla rodzin aresztowanych i więzionych, ludzie chętnie dawali.

PAP: Czy Czerwiec 1976 sprawił zmiany w nastawieniu społeczeństwa do władzy, zmobilizował do działań opozycyjnych?

Z.R.: Przede wszystkim stworzył potrzebę przeciwstawienia się niesprawiedliwości, wywołał odruch solidarności społecznej. Ludzie mieli potrzebę bezpośredniego działania, bezpośredniej pomocy. W ten sposób powstał KOR. Przede wszystkim chodziło o pomoc rodzinom represjonowanych po strajkach w Ursusie, Radomiu. Ludzie wiedzieli, że byłem w Radomiu, byli ciekawi, pytali, po co tam pojechałem, dla kogo zbierałem pieniądze i się angażowali. Początkowo była to akcja o charakterze charytatywnym, później nabrała wymiaru politycznego.

PAP: I powstawały organizacje opozycyjne. Czy dały one początek Solidarności?

Z.R.: Po czerwcu zaczęły się tworzyć struktury opozycji. Powstał KOR, KSS KOR, ROPCiO, po śmierci Stanisława Pyjasa - Studencki Komitet Solidarności. Powstały niezależne pisma, wydawnictwa, drukowano i kolportowano ulotki, to wszystko zaczynało się rozwijać. Wówczas jednak w działalność opozycyjną angażowało się maksymalnie 5 tys. osób, a Solidarność była ogromnym, 10-milionowym ruchem. Oczywiście KOR i inne organizacje tworzyły kadrę działaczy społecznych, późniejszych doradców Solidarności. Ale uważam, że Solidarność powstała dzięki pierwszej wizycie Jana Pawła II w Polsce i słowom, które skierował do Polaków.

Rozmawiał Wojciech Kamiński

Źródło: PAP

 
Copyright 2011 © Bobartstudio.pl
Autorzy: Pawł Piekarczyk, Szymon Zaleski, Marcin Sadłowski, Adam Bielański
Fot.: Erazm Ciołek, Jarosław M. Goliszewski, Kazimierz Kawulak, Krzysztof Mazur, Paweł Piekarczyk, Tomasz Pisula, Anna Wdowińska